sobota, 25 października 2008

'Lubię robić niespodzianki', a może 'Chwila refleksji'?

Wszystkie guziki praktycznie zapięte. Bilety zabookowane, paczka wysłana, bagaże zważone, nawet urlop zdrowotny udało się załatwić! (Och, Bolku! Nawet nie wyobrażasz sobie jak wdzięczny Ci jestem, Brachu!). ;) Noooo i w końcu dla Tych, którzy jeszcze nie wiedzą – trzeciego przylatuję do Polski. Tylko na dwa dni niestety. Mam jednak nadzieję, że tyle wystarczy, aby spotkać się z tymi, którzy o mnie jeszcze nie zapomnieli i przede wszystkim z Matką, która strasznie tęskni i nie wie nic o moim powrocie (To jest największa niespodzianka, więc ci-cho-sza!). . . i z Kotem Francem przechrzczonym na ''Niuńkę''. . .Podobno mu się przytyło. Danka na Niego strasznie psioczy, ale coś mi się wydaje, że nie będzie chciała mi go oddać. ;)

Tak więc, przylecę na Poznańską Ławicę trzeciego listopada (poniedziałek) około dziesiątej, skąd (prawdopodobnie) odbiorą mnie znajomi. Czekać mnie będzie podbicie legitki w CN i może małe zakupy. Bez wątpliwości chleb i sól są obowiązkowe, ale równie obowiązkowy jest nieporównywalny w smaku, Poznański Pils! Tym sposobem mała wycieczka do Dragona, stanie się z pewnością nieunikniona. Później zapakuję się w pociąg do Choszczna gdzie zawitam wreszcie w domu.

Trochę się tego boję i nie chcę się z tym kryć. Niby to tylko pięć miesięcy, jednakże okoliczności w jakich opuściłem Polskę sprawiają, że myśli plączą mi się trochę w głowie. Boję się głównie tego, że atmosfera jaką zastanę nie sprosta moim oczekiwaniom. Boję się, że te dwa dni to za mało czasu aby choć przez chwilę poczuć się jak w domu. Prawdziwym domu. Nie mam tu na myśli mieszkania, ale kraj i miasto rodzinne w ogóle. Boję się, że nic się nie zmieniło, a jeszcze bardziej obawiam się tego, że zmieniło się zbyt wiele.

Po chwili zastanowienia dostrzegam zmiany w sobie. Cały mój świat wywrócił się praktycznie na lewą stronę. Dostałem kilka porządnych kopniaków w tylną część ciała, które z pewnością zapamiętam. Poznałem w końcu co to jest 'praca na poważnie' i jak ciężko bywa kiedy trudno ją znaleźć. Poznałem uroki i przekleństwa życia za granicą. Poznałem wspaniałych ludzi. Ale przede wszystkim nauczyłem się, że jeżeli czegoś się bardzo chce, to nie można się bać. Wystarczy wyciągnąć rękę i to wziąć (Jest to oczywiście metafora ;) ). Doświadczenia, które nabyłem przez te pięć miesięcy nijak się mają do trzech lat na studiach. Była to, i jest nadal, najlepsza szkoła życia, którą mam zamiar kontynuować jeszcze przez jakiś czas. Co najlepsze, zacząłem w końcu zastanawiać się nad jakimś konkretniejszym celem w życiu. Znajduję drogi, którymi chciałbym dalej iść, a które wcześniej tak trudno było mi dostrzec. Morał – Im szersze jest Twoje pole widzenia, tym szerszy masz przed sobą horyzont i vice versa.

W momencie, w którym to piszę mam przed sobą jeszcze osiem dni pracy. Pogoda w Blackpool nie jest sprzyjająca. Sprzyja chyba tylko Demonom, które od paru dni trochę mnie męczą. Jest deszczowo i wietrznie. (Nie przeszkadza to na szczęście turystom). Piję dużo kawy i palę zbyt wiele papierosów. Coś zdaje się wisieć w powietrzu, nie wiem tylko co to może być. Nie wydaje mi się abym przywiązał się do tego miejsca aż tak bardzo. Może to tylko zła pogoda, może lęk przed powrotem, może reisefieber, a może to tylko to, że gram ostatnio dużo w ''Resident Evil'' na nowo nabytym Game Cube. ;) Znów odliczam czas, ale tym razem w tym dobrym kierunku. Jeszcze osiem dni do końca. Osiem pracowitych dni. Dziewięć dni do Polski. Jedenaście dni do Hiszpanii. Będzie najlepiej! Trzymajcie kciuki! Kolejny post i kolejne zdjęcia już niebawem. :)

2 komentarze:

Unknown pisze...

Jał czarnuchu! Dobrze ciebie czytać! Nie możemy sie doczekać twojego przyjazdu.

pozdro 666

Martyna i Zły Alfons Recydywista Denzi!!!

Nona pisze...

Ty wstrętny!! Przyleciał do Pzn i nawet nie wpadł się przywitać!!
Dzięki za pocztówkę, dopiero dzisiaj doszła :*.

 
Countomat - licznik oraz statystyki webowe (Statystyki i Analiza danych, Wykresy, Licznik, Dane statystyczne)